Ksiądz Dolindo Ruotolo był wielkim propagatorem różańca. Ale przy tym twardo stąpał po ziemi. Zdawał sobie sprawę z tego, że ludzie często odczuwają zniechęcenie do tej modlitwy przede wszystkim z uwagi na jej kontemplacyjny charakter. Dlatego dawał konkretne rady jak skutecznie radzić sobie z tym zniechęceniem i zachwycić się różańcem. Bierzmowanie. Bierzmowanie określane jest sakramentem dojrzałości chrześcijańskiej. Od ludzi dojrzałych wymaga się odpowiedzialności, w tym przypadku – świadomego i konsekwentnego praktykowania wiary. To nie może być przymus (ze strony rodziny czy księdza), teatr czy pusta formalność. Osobiście uważam, że tak wiele zależy od tego, jak rozumiemy sakrament spowiedzi. Dla wielu jest to stresujący i dołujący moment, który odziera nas z godności przez obliczem obcego człowieka. Takie rozumienie jest traumatyczne i na pewno nie ma nic wspólnego z chrześcijańskim rozumieniem sakramentu pojednania. Podobał Ci się ten odcinek? Chcesz zobaczyć więcej? Pomóż nam pomagać innym i dołącz do naszego grona WYZNAWCÓW DOBRA DUCHOWEJ POLSKIzapisz się na nasz newsl „Eucharystia daje życie”. św. Jan Paweł II: „Kościół żyje dzięki Eucharystii”… „prawda ta wyraża nie tylko codzienne doświadczenie wiary, ale zawiera w sobi Jednym z nich jest kleryk Albert Grudzka. W ostatnich dniach do sieci trafił teledysk utworu zatytuołwany "Chcę być księdze". Wystąpili w nim wszyscy klerycy, a nawet nowy biskup bydgoskiej diecezji Krzysztof Włodarczyk. „Chcę być księdzem” to tytuł utworu, który powstał z połączenia wielkiej pasji do rapowania i opowiadania 3jjaq1g. Ksiądz Ignacy Soler urodził się w Alcañiz, w Hiszpanii. Na Uniwersytecie Complutense w Madrycie ukończył studia matematyczne. Stopień naukowy doktora nauk teologicznych uzyskał na Uniwersytecie Navarry w Pamplonie. W 1981 został wyświęcony na kapłana prałatury personalnej Opus Dei. Od 1994 mieszka w Polsce. Pisze dla ekai oraz prowadzi blog „Strefa myśli”. ⁃ Dlaczego Opus Dei? ⁃ Ks. Ignacy Soler: Opus Dei to Dzieło Boga czy także Praca Boga, a więc sama nazwa wskazuje, że to nie dzieło tylko ludzkie, ale boskie. Jestem przekonany, że tak jest. Widzę dzień po dniu boski charakter tego przedsięwzięcia. Zresztą stolica święta erygując Dzieło jako Prałaturę Personalną napisała, na bulla „Ut sit”, że Opus Dei zostało założone w Madrycie w dniu 2 października 1928 roku przez św. Josemarię Escrivę „pod wpływem natchnienia Bożego, aby się stało mocnym i skutecznym narzędziem zbawczego posłannictwa Kościoła dla życia świata”. ⁃ Jaki był święty Josemaria Escriva? Podobno chodziliście razem na herbatę. ⁃ Ks. Ignacy: Nie, niestety. Nigdy nie miałem okazji pić herbaty z Założycielem. Poznałem go, ale zawsze w rodzinnych spotkaniach - wielkich i małych. Oprócz tego wątpię, że św. Josemaría pił herbatę, ponieważ we Włoszech, jak w Hiszpanii, pije się raczej kawę. Herbatę tylko wtedy, kiedy człowiek choruje. ⁃ Kiedy poznał ksiądz założyciela Dzieła? ⁃ Poznałem Założyciela w Madrycie w dniu 24 października 1972 w szkole Tajamar na spotkaniu z młodzieżą. ⁃ ⁃ W tym miejscu ksiądz Ignacy rozpoczyna niezwykłą opowieść: ⁃ Zaprosiłem na to spotkanie mojego przyjaciela. Do dzisiaj mam z nim kontakt. Nazywa się Jose Luisa. Półtora roku wcześniej prosiłem o przyjęcie do Dzieła. Byłem ciekawy jak wygląda i przemawia Założyciel. W tamtych czasach nie było przecież filmów ani możliwości nagrywania głosu. Pamiętam, że znaleźliśmy się w wielkiej sali, istniejącej do dzisiaj, podobnej do teatru. Było nas około tysiąca młodych ludzi. Nasz Ojciec (tak zwracaliśmy się do naszego Założyciela w Dziele) był bardzo naturalnym człowiekiem, całkiem normalnym księdzem. Bardzo otwarty i sympatyczny. Zauważyłem, że mówi o Bogu i o prostych rzeczach takim samym tonem głosu. Padały różne pytania. Pamiętam, że obok mnie ktoś, szczęściarz, sięgnął po mikrofon i zadał takie pytanie: ⁃ Ojcze, jaką cnotę ludzką najbardziej Ojciec ceni? ⁃ Odpowiedź była szybka i konkretna. Św. Josemaría miał dar trafiania do ludzi: ⁃ Lojalność! W tym czasie niewierności wobec Chrystusa i Kościoła trzeba być lojalnym, jak żołnierz na warcie. I, aby być lojalnym, bądźmy szczerzy, miłujmy prawdę i mówmy całą prawdę. Wróciłem do domu pełen zapału. Niektórzy mówią, że w pobliżu Założyciela Opus Dei czuli, że świętość jest łatwa. Ja tego nie potwierdzam. Obok niego czułem, że świętość jest atrakcyjna, że świętość jest możliwa, że jest moim wezwaniem, ale, że łatwa nie jest. Wróciłem do domu i porozmawiałem z rodzicami. Moja mama była przeciwna Dziełu. Dla zrozumienia sytuacji trzeba wyjaśnić, że jeden z moich braci, też należący do Dzieła, mając 18 lat odszedł z domu rodziców i zamieszkał w ośrodku Opus Dei. Dla mamy mającej dziewięcioro dzieci nie było sprawą łatwą pozwolić, aby syn opuścił dom rodzinny w tak młodym wieku. Miała za to żal do Dzieła (ja teraz potrafię to wspaniale zrozumieć). Powiedziałem moim rodzicom: ⁃ Powinniście koniecznie poznać Założyciela! Jutro jest spotkanie dla rodziców i mam wejściówki dla was. Nalegałem i w końcu powiedzieli: ⁃ Dobrze, idziemy. Mnie tam nie było, ponieważ to było spotkanie tylko dla małżeństw. Kiedy wrócili do domu zapytałem: ⁃ No i jak poszło? Moja mama odpowiedziała: ⁃ Ten ksiądz jest świętym. Możecie zrobić, co chcecie. ⁃ I faktycznie, od tego momentu już nie miałem żadnych problemów. W dniu kanonizacji Założyciela 6 października 2002 r. uczestniczyłem razem z mamą, z dwoma braćmi i siostrą w tej piękniej ceremonii na placu Św. Piotra. Od 9-ego do 15-ego kwietnia 1974 r. byłem w Rzymie na międzynarodowym kongresie UNIV (około pięciu tysięcy studentów) podczas wielkiego tygodnia. Tam uczestniczyłem w dwóch spotkaniach z Założycielem i byłem pod wrażeniem, w jaki sposób mówił o miłości, jaką mamy żywić dla Papieża. W środę mieliśmy z Papieżem audiencję na auli, która wtedy nazywała się „Nervi”. Uczyniłem coś wyjątkowego. Wszedłem na krzesło i na barierę. Na wysokości prawie dwóch metrów od ziemi wyciągnąłem rękę, by dotknąć Papieża. Ryzykowałem upadek po to, by uścisnąć dłoń Papieża Pawła VI, którego właśnie niesiono na krześle gestatorii. Powiedziałem do niego: - Jesteśmy z tobą! To nie była sprawa łatwa, jak później ze św. Janem Pawłem II, który był tak dostępny i dotykalny. 18 maja tego samego roku znowu byłem ze św. Josemaríą w Akademiku Montalbán w Madrycie. W tym spotkaniu było nas około stu osób, wszyscy studenci należących do Dzieła. Byłem wtedy na drugim roku matematyki na Uniwersytecie Complutense. Pamiętam wiele rzeczy, ale teraz tylko chciałbym przypomnieć jedną anegdotę. Było to spotkanie, gdzie padały różne pytania. Na tym spotkaniu dało się odczuć rodzinną atmosferę. Było to bardzo sympatyczne, naturalne, radosne. Jak dobrze człowiek się czuje w obecności świętego! Podczas tego spotkania w trakcie rozmowy Założyciel zamilkł. Zrobił przerwę, patrząc na nas w ciszy. Patrzył na mnie i na każdego z nas. Trwało to może minutę, czy dwie, nie pamiętam już jak długo, po czym powiedział: - Czy wiecie dlaczego tak bardzo was kocham? Ponieważ widzę w każdym z was młodego Chrystusa. Ta odpowiedź daje według mnie klucz do zrozumienia tego świętego. On widział Chrystusa w każdym człowieku. Miłował Chrystusa i ludzi do szaleństwa. 31 maja 1975 r., także w Akademiku Montalbán, przy ulicy Diego de Leon w Madrycie, udzielił nam swojego błogosławieństwa. Josemaria jeździł samochodem na lotnisko Barajas. Za nim jeździłem samochodem również ja i pięciu moich kolegów. Chcieliśmy być blisko tego człowieka. Cały czas trzymaliśmy się razem, tuż za nim. Założyciel pozdrawiał nas wiele razy. Kiedy wchodził na lotnisko, to my też razem z nim. Założyciel wysiadał z samochodu i my też wysiadaliśmy ze swojego. Wszystko po to, aby być blisko świętego! Słyszałem wtedy, jak przywitał się z parą małżonków należących do Dzieła. Oni mówili: ⁃ Ojcze, Ojciec musi dbać o siebie. Potrzebujemy Cię! Na co Ojciec odpowiedział: ⁃ Tak, ale z nieba też bardzo mogę wam pomagać! ⁃ Potem Założyciel wsiadł do mikrobusu, który zawiózł nas do samolotu lecącego do Rzymu. Ulokowałem się u jego boku. Patrzył na mnie intensywnie. To trwało nie sekundy, ale całe minuty! Nic nie mówił. Słowa były zbędne. Czułem moc jego modlitwy. Wiem, że prosił Pana Boga, aby ten młodzieniec, czyli ja, był dobry i wierny. ⁃ To przepiękna historia! Bardzo księdzu dziękuję. Odważę się jeszcze zapytać o sprawy nieco kontrowersyjne. Krążą plotki (jak to w życiu bywa), że w Opus Dei są sami politycy, biznesmeni i „grube ryby”. Słowem „elita”. Kto właściwie może należeć do Opus Dei? ⁃ Ks. Ignacy: Opus Dei nie jest i nie może być elitarne, ponieważ należy do Kościoła Katolickiego, co oznacza powszechne, dla wszystkich. Chrystus jest zbawicielem dla wszystkich ludzi, bogatych i biednych, zdrowych i chorych. Więcej mogę powiedzieć. Dzieło rozpoczęło się wśród biednych i chorych w robotniczych dzielnicach Madrytu. Również młody kapłan Josemaría dużo pracował z dziećmi (w jednym tylko roku przygotowywał do I Spowiedzi i do I Komunii ponad tysiąc dzieci), pochylał się nad chorymi i umierającymi. Już na samym początku, w latach trzydziestych, Założyciel rozumiał, że trzeba docierać do wszystkich ludzi i różnych warstw społecznych. Dlatego zapragnął rozpocząć Dzieło ze studentami, z młodymi ludźmi. Elita jak najbardziej nas interesuje. Ludzie z uniwersytetu i kultury, ze świata polityki i ekonomii mogą mieć więcej wpływu na chrześcijańskie ukształtowanie społeczeństwa i świata. Chcemy, aby Chrystus (nie Kościół, nie kapłan) był obecny we wszystkich działalnościach ludzkich, a tam, „na górze” ludzie świeccy mają, podobnie jak w rodzinie, swoją niekończącą się misję. ⁃ Opus Dei to inaczej Prałatura personalna. O co tak naprawdę chodzi? W prawie kanonicznym czytamy: Kan. 296 - Na podstawie umowy zawartej z prałaturą, świeccy mogą się poświęcić dziełom apostolskim prałatury personalnej; sposób zaś tej organicznej współpracy a także główne obowiązki i prawa z nią złączone, winny być odpowiednio określone w statutach. Czy mógłby nam ksiądz przybliżyć pojęcie Prałatury? ⁃ Ks. Ignacy: Trzeba odróżnić charyzmat od hierarchii. Kościół jest charyzmatyczny, ponieważ Duch Święty go prowadzi, ale jest także hierarchiczny, ponieważ istnieje porządek ustanowiony przez sakrament święceń. Jest biskup i kapłan ustanowiony przez Chrystusa, Piotr i kolegium apostołów. ⁃ To prawda. ⁃ Ks. Ignacy: Charyzmat Opus Dei, inaczej mówiąc duchowość, to naśladować Chrystusa w codziennym życiu. Opus Dei istnieje od 1928 r. Jego zadaniem od samego początku było szerzenie idei świętości wśród szerokich grup wiernych, a równocześnie kapłanów diecezjalnych. Fundamentem całej misji Opus Dei jest chrzest, który oznacza wezwanie, powołanie do świętości i do apostolatu. Ale w momencie, gdy Opus Dei powstawało, pod koniec lat 20-tych XX w., idea powszechnego powołania do świętości wcale nie była ideą popularną i akceptowaną. Przeciwnie. Myślano wtedy o świętości w kategoriach wybrania, czegoś przeznaczonego w zasadzie głównie dla zakonników, czy kapłanów. Misja Opus Dei była czymś zupełnie nowym. Warto pamiętać, że Prałatura Personalna należy do struktury hierarchicznej Kościoła. Każda z Prałatur może mieć inną formę, zgodnie ze statutami, które przyjmuje Stolica Apostolska. Występują też pewne elementy wspólne. Na czele Prałatury stoi prałat, inkardynowani są do niej prezbiterzy i diakoni. Do Prałatur należeć też mogą osoby świeckie, które na skutek dobrowolnie podjętej decyzji wchodzą w ścisły związek z dziełem Prałatury. Świeccy ci, będący częścią Prałatury, zachowują również swoją przynależność do diecezji. Trzeba koniecznie podkreślić, że Prałatura Personalna nie jest diecezją. W żaden sposób też nie zajmuje miejsca diecezji, ani nie podejmuje działalności poza nią. Prałaturę rozumieć należy raczej jako ofertę duszpasterską dla wspólnoty lokalnej, której przewodzi biskup. Dlatego wszelka działalność Prałatury Personalnej musi być ściśle związana z jego posługą. Jest też w znacznym stopniu od niego zależna. ⁃ W czasie dnia skupienia mówił ksiądz o tym, że członkowie Opus Dei nie głoszą napuszonych „przemów” z ambony. Mówią zwyczajnie, normalnym tonem, bez teatralnego patosu. Członkowie Opus Dei mają być zwyczajnymi ludźmi. ⁃ Ks Ignacy: Można powiedzieć, że charyzmat Opus Dei to normalność, znalezienie własnej tożsamości w życiu codziennym. Często mamy skłonność do myślenia, że być chrześcijaninem to iść do Kościoła, uczestniczyć w nabożeństwach, pomodlić się. Te rzeczy należą do życia chrześcijańskiego, ale nie są najważniejsze. Fundamentem życia chrześcijańskiego jest naśladować Chrystusa w życiu codziennym. Człowiek odnajduje się jako chrześcijanin kiedy pracuje tak jak Chrystus, kiedy widzi Chrystusa w członkach własnej rodzinny, gdy każdego człowieka traktuje z serdecznością, z uprzejmością, z miłością, tak jak to robił nasz Mistrz. Tylko wtedy Eucharystia staje się prawdziwą adoracją i prawdziwym centrum naszego istnienia: wydarza się liturgia życia codziennego. ⁃ Czy Opus Dei w Hiszpanii różni się od tego w Polsce? Może Hiszpanie są bardziej spontaniczni, radośni i otwarci? Jak rozwija się dzieło poza granicami Polski? ⁃ Ks. Ignacy: Polacy są różni od Hiszpanów. To naturalne jak krajobraz, pogoda, czy kuchnia. Opus Dei w każdym kraju ma swoje własne warstwy, ale duch jest ten sam. Wspólnoty Kościoła Katolickiego są różne w każdym kraju, ale duch jest ten sam, ta sama jest wiara. W każdym kraju, gdzie długo przebywałem (Hiszpania, Włochy, Polska) czułem się jak we własnym domu. ⁃ Uświęcamy się przez pracę. To proste i prawdziwe. Bardzo charakterystyczne dla Dzieła. ⁃ Ks. Ignacy: Uświęcanie pracy zawodowej leży u podstaw ducha Opus Dei. "Pracę należy przemieniać w modlitwę" - mówił św. Josemaría, dodając: „Dla większości ludzi być świętym znaczy uświęcać swoją pracę, uświęcać się w pracy oraz uświęcać innych pracą, i w ten sposób znajdować Boga na drodze swego życia” Pani Lechner z Chicago należąca do Dzieła twierdziła: „Nikt poza mną nie może być dobrą matką dla moich dzieci”. Święty Josemaría powiedział, że wszystkie kobiece prace, czy to w domu, czy w biurze są ważne. Całkowicie się z tym zgadzam. Idea uświęcenia pracy pomaga mi patrzeć z nowej perspektywy na większość doczesnych zadań. Na przykład sprzątanie łazienki dla rodziny. Trud nigdy nie idzie na marne. Nic nie przekreśli pracy jeśli uczyni się z niej modlitwę, bo człowiek zyskuje wiekuistą zasługę. ⁃ W trudnych czasach, gdy nie każdy może przyjąć Komunię z powodu przeróżnych powikłań osobistych, rodzinnych, Opus Dei namawia do Komunii duchowej. ⁃ Ks. Ignacy: Św. Augustyn pisze, że nikt nie przyjmie Eucharystii bez adoracji. Kościół zawsze zachęcał do zdumienia wobec tej wielkiej tajemnicy naszej wiary i do wielkiego szacunku. Już św. Paweł pisze w liście do Koryntian: „kto spożywa chleb lub pije kielich Pański niegodnie, winny będzie Ciała i Krwi Pańskiej . Niech przeto człowiek baczy na siebie samego, spożywając ten chleb i pijąc z tego kielicha. Kto bowiem spożywa i pije nie zważając na Ciało Pańskie, wyrok sobie spożywa i pije”. Poważna sprawa. Uczestnicząc w formacji Dzieła na początku lat siedemdziesiątych uczyłem się tam, jako nastolatek, modlitwy myślnej czyli rozważania lub medytacji. Uważam do dnia dzisiejszego, że to bardzo ważna rzecz: uczyć się modlitwy. Również tam zapytali mnie czy wiem co to jest komunia duchowa? Wiedziałem teoretycznie, ale praktycznie nie miałem pojęcia. Uczyli mnie powtarzać tą modlitwę, której uczył się św. Josemaría jako dziecko przygotowując się do I Komunii w 1912 r., a mianowicie: „Komunia duchowa: Pragnę Cię przyjąć, Panie, z tą samą czystością, pokorą i pobożnością z jaką przyjęła Cię Twoja Najświętsza Matka, z duchem i żarliwością świętych”. Pewien kapłan w czasie uroczystości I Komunii zapytał dzieci, co jest ważne w tym dniu. Jedno z dzieci odpowiedziało: Komunia duchowa! Byłem zdziwiony odpowiedzą tamtego księdza:”Kiedy dziś będziesz przyjmował Pana Jezusa w sakramencie, Komunia duchowa nie ma znaczenia”. Myślę, że tamten ksiądz nie rozumiał, jakie znaczenie ma Komunia duchowa. Dlatego powtarzanie modlitwy, jak robił to św. Josemaria, to najlepszy sposób, by godnie przyjąć Pana Jezusa. Komunia duchowa to modlitwa dla tych, którzy przystępują do Komunii po raz pierwszy i po raz kolejny. Co do pani pytania, trzeba powiedzieć, że Synod Nadzwyczajny o rodzinie, który odbywał się ponad rok temu miał dyskusję na ten temat. Nie było w tym temacie zgody. Rzeczywiście to przykre, jak wiele rodzin jest rozbitych i wiele osób żyje w sytuacjach określanych przez Kościół jako nieregularne. Idea podstawowa: Kościół nikogo nie wyrzuca na zewnątrz. Kościół, tak jak jego Założyciel – Pan Jezus - jest bogaty w miłosierdzie. Niektórzy zaproponują tym, którzy nie mogą przyjąć sakramentalnego Ciała Chrystusa, żeby przyjęli Komunią duchową. Niektórzy ojcowie synodalni zwracali uwagę, że prawdziwe pragnienie przyjęcia Chrystusa - również duchowo – już nosi w sobie żal za grzechy. Mieli rację. Inni stwierdzili, że każdy człowiek, każdy grzesznik, powinien mieć w swoim sercu pragnienie Boga, pragnienie Chrystusa, pragnienie Eucharystii. Tego pragnienia nie wolno ograniczać. ⁃ Duch wyrozumiałości i umiejętność współżycia z bliźnimi to cechy charakterystyczne członków Dzieła. Święty Josemaría zawsze podkreślał, by żyć pięknie pośrodku świata... ⁃ Ks. Ignacy: Osoby, które żyły blisko św. Josemaríi zawsze podkreślały jego radość życia, iskrę dobrego humoru. Święty potrafił uprzyjemnić życie domowników. W latach trzydziestych pisał, że nikt nie dostał zadania, by umartwiać innych. Sam walczył, żeby zawsze być uśmiechniętym i radosnym, w ten sposób radować innych. Zawsze szczęśliwy, by uszczęśliwiać innych. Uważam uprzejmość za pierwszy wyraz bycia chrześcijaninem. Jak witamy się z ludźmi, jak życzymy im miłego dnia lub pozdrawiamy: to jest pierwszy krok do miłości bliźniego. Piękna jest nasza wiara chrześcijańska, piękna jest nasza nadzieja nieba i piękna jest nasza miłość, która nie zamyka się na nikogo. Miłość miłosierna ma być żywa, dzięki uczynkom miłosierdzia, szczególnie, że mamy rok jubileuszowy. Na pewno Pan Bóg oczekuje tego od każdego z nas. Najświętsza Maryja Panna i święty Józef razem ze wszystkimi świętymi w niebie pomagają nam, św. Josemaría pomaga nam. ⁃ Bardzo dziękuję za przemiłą i ciekawą rozmowę. Do zobaczenia! Z księdzem Ignacym Soler rozmawiała Magdalena Anna Golon. Tekst autoryzowany. Ludzie mają często magiczne podejście do wiary. Uważają że coś trzeba najpierw zrobić: oddać jakieś ukłony czy odmówić paciorki w jakiejś ilości i to zadziała. Albo też sądzą, że modlitwa egzorcysty załatwi sprawę złego ducha już do końca życia. To są kwestie, które trzeba ludziom tłumaczyć, wyjaśniać. To jest taki główny motyw przygotowujący. I kiedy widać, że ktoś sam sobie nie radzi, to trzeba podejmować modlitwę błagalną Kościoła, łącznie z formą zwracania się bezpośrednio do szatana w celu uwolnienia człowieka; ale to czasami jest długi proces, ponieważ owo zawłaszczenie bywa wieloletnie i bardzo silne. Nie wystarczy wtenczas wydać jeden rozkaz, żeby sytuację załatwić. Z księdzem Michałem Wolińskim, egzorcystą diecezji katowickiej, rozmawia Grzegorz Fels. Wywiad ukazał się w czasopismie "Sekty i fakty" 2/2007, numerze poświęconym tematyce egzorcyzmów. – Jak doszło do tego, że został Ksiądz egzorcystą? – Poprzedniego egzorcystę, nieżyjącego już księdza Marka Drogosza, prosiło o pomoc tyle osób, że już sam nie dawał rady i zwrócił się do księdza arcybiskupa Damiana Zimonia o kogoś do pomocy. Tak się złożyło, że podobnie jak ksiądz Marek ukończyłem Prymasowski Instytut Życia Wewnętrznego w Warszawie – takie specjalistyczne studia z Teologii Duchowości. I widocznie to gdzieś w moich „papierach" było zapisane. Ksiądz prałat Kurzela, dyrektor Wydziału Duszpasterskiego, zadzwonił kiedyś do mnie z pytaniem, czy coś wiem na temat egzorcyzmów? „Coś wiem" – odpowiedziałem. „To pojedziesz na takie sympozjum poświęcone tej tematyce". „Nie ma żadnego problemu, mogę jechać na sympozjum" – odparłem. Potem się okazało, że jest to zaproszenie dla egzorcystów i kandydatów na egzorcystów. Wtedy zadzwoniłem do księdza arcybiskupa mówiąc, że ja wiem o co chodzi i się do tego nie nadaję; to nie jest to, ja nie chcę jechać. Arcybiskup jednak odpowiedział: „Ale ja chcę, żebyś ty pojechał". I pojechałem, jednak nie z tą myślą, że będę egzorcystą, tylko że w jakiś sposób będę księdzu Markowi pomagał. Bardzo szybko jednak sprawy miały się potoczyć inaczej. Po kilku bowiem miesiącach ksiądz Marek Drogosz zginął. Co prawda pewne osoby już wcześniej do mnie przychodziły, ale nie było to jeszcze wtedy oficjalnie zadekretowane. Ksiądz arcybiskup dał mi oficjalny dekret dopiero po śmierci księdza Drogosza. – Czy przejął Ksiądz jakieś osoby, które były wcześniej prowadzone przez księdza Drogosza? Wiadomo przecież, iż niejednokrotnie jeden egzorcyzm nie wystarcza i potrzebna jest większa ilość tego typu spotkań. – Tak, takie osoby przychodziły do mnie. Powoływały się na to, że były u księdza Marka i trzeba było kontynuować modlitwę. Bardzo często są to zmagania duchowe, które długo trwają. Nie zawsze chodzi o opętania. Są to pewnego rodzaju obsesje, nękania, jakieś takie zawłaszczenia. To wszystko utrudnia człowiekowi normalne funkcjonowanie. – Jak może dojść do takiego nadzwyczajnego działania złego ducha? – Człowiek sam wchodzi w różne tematy okultystyczne. Ludzie przecież chodzą po wróżkach, bioenergoterapeutach, a niektórzy się przyznają do tego, że współpracują ze złym duchem. Potem takie osoby mają duchowe problemy i szukają pomocy, informacji: co z tym zrobić? Gdy trafiają do mnie, początkowo tłumaczę im pewne rzeczy, a potem wspólnie się modlimy. Te osoby muszą nabrać przekonania, że moc jest tajemnicą Bożej miłości, przyjaźni z Chrystusem. Im ta przyjaźń jest głębsza, tym zły duch ma mniejsze pole działania. Czyli w mojej praktyce najpierw jest wywiad, potem ewangelizacja, modlitwa, a dopiero potem, kiedy jest taka konieczność – egzorcyzm. Ludzie mają często magiczne podejście do wiary. Uważają że coś trzeba najpierw zrobić: oddać jakieś ukłony czy odmówić paciorki w jakiejś ilości i to zadziała. Albo też sądzą, że modlitwa egzorcysty załatwi sprawę złego ducha już do końca życia. To są kwestie, które trzeba ludziom tłumaczyć, wyjaśniać. To jest taki główny motyw przygotowujący. I kiedy widać, że ktoś sam sobie nie radzi, to trzeba podejmować modlitwę błagalną Kościoła, łącznie z formą zwracania się bezpośrednio do szatana w celu uwolnienia człowieka; ale to czasami jest długi proces, ponieważ owo zawłaszczenie bywa wieloletnie i bardzo silne. Nie wystarczy wtenczas wydać jeden rozkaz, żeby sytuację załatwić. – Na czym polega uwalnianie? – Ta osoba sama musi dojrzeć do wiary, nadziei i miłości. Ona potrzebuje czasu, żeby się wewnętrznie przetransponować. Miałem takie przypadki, że zły duch się cofnął, a potem wrócił z jeszcze większą siłą. Ta osoba nie była przygotowana do tego, żeby żyć w przyjaźni z Bogiem. Jej problem odszedł na jakiś czas, by potem wrócić jeszcze mocniej. – To może człowieka zniechęcić. – No więc może, ale tu jest miejsce na cnotę nadziei, w której też trzeba wzrastać. Nie tylko w wierze, ale również w nadziei i miłości. Wiele osób jest bardzo silnie poranionych i potrzebują czasu, aby przebaczyć. One by chciały rozwiązania problemów na płaszczyźnie nienawiści wobec tych, którzy je skrzywdzili. Potrzebują czasem miesięcy, a nawet lat wychodzenia z tego. To nie jest reiki, lecz coś więcej. Tu jest wszystko personalistyczne, polega na osobistej i osobowej relacji z Chrystusem i do tego trzeba taką osobę doprowadzić. Bywają sytuacje, że jedna czy druga modlitwa wystarcza do tego, żeby człowiek nie cierpiał albo nie cierpiał tak mocno, jak wcześniej i zaczął kierować swoje życie eucharystycznie wprost do Chrystusa. Prowadzić swoje życie na Jego warunkach. I o to tutaj chodzi. – Czym jest posługa egzorcysty? – Posługa egzorcysty jest posługą duszpasterza, który prowadzi do życia z Bogiem. Niektórzy myślą, że polega ona na zdejmowaniu z ludzi problemów. Jest to jednak tylko efekt pośredni. Natomiast pierwszym jest prowadzenie do przyjaźni z Chrystusem. Bywają też osoby, które żyją w przyjaźni z Chrystusem, jednak są nękane przez złego ducha i muszą z nim walczyć… Cały artykuł przeczytać można w najnowszym numerze „Sekt i Faktów". Zapraszamy do lektury! Strona 1 z 1 [ Posty: 9 ] rozmowa duchowa. Pomocy ! Autor Wiadomość Dołączył(a): N lip 14, 2013 21:03Posty: 4 rozmowa duchowa. Pomocy ! Witam. Sprawa wygląda następująco : Jakoś od początku wakacji stwierdziłam,że bardzo jest mi potrzebna rozmowa duchowa. (rozmowa z księdzem o jakimś problemie z którym nie możemy sobie poradzić). Jestem osobą bardzo wstydliwą a zależało mi na tym aby był to ksiądz,który nie zna mnie dość dobrze ponieważ czułabym się dziwnie gdyby ksiądz z mojego duszpasterstwa młodzieżowego wiedział o moich problemach a potem spędzałabym z nim czas w moim duszpasterstwie. Wiem,że to dla niektórych możeby być absurdalne ale zwyczajnie nie chciałam aby potem ów ksiądz patrzył na mnie przez pryzmat tamtej rozmowy. Ale przejdźmy do rzeczy: Powiedzmy,że zdecydowałam się na pewnego księdza, z wielkim trudem i oporem zagadałam do niego (ponieważ jak już wspominałam jestem bardzo nieśmiała) i powiedział,żebym odezwała się do niego poprzez komunikator internetowy. Jeszcze w tym samym dniu napisałam wiadomość i przez tydzień mi nie odpisał. Potem zupełnie przypadkiem spotkałam go gdzieś i powiedział,że nie odpisał ponieważ był bardzo zajęty ale zrobi to. I tak minęły już dwa tygodnie mojego oczekiwania...Chyba ns śmierć zapomniał o mnie. I teraz pytanie do was: Co zrobilibyście na moim miejscu, w takiej sytuacji ? Czuję,że z dnia na dzień coraz bardziej jest mi potrzebna ta rozmowa. Czy mam wybrać się do innego księdza,który wydaje mi się być w porządku ? bo jest takowy. (to wyjście wiązało by się z niezłym stresem, przypominam w mojej koszmarnej nieśmiałości). Bardzo proszę was o radę. Pozdrawiam PS: Z dnia na dzień zastanawiam się czy to faktycznie jest sprawa dla księdza czy może po prostu zostawić te problem dla siebie. Cz sie 01, 2013 23:54 Anonim (konto usunięte) Re: rozmowa duchowa. Pomocy ! Bardzo to enigmatyczne co jest konkretnie się ustosunkować do tego. Jeśli sprawa jest ważna i nie daje Ci spokoju to idź do tego drugiego jemu na początku rozmowy powiedzieć,że jesteś nieśmiała i będzie Ci trudno z nim prowadzić on może pomóc zadając jakieś pytania ma do czynienia z osobą myślę. Pt sie 02, 2013 6:15 uczennica6 Dołączył(a): Cz maja 17, 2012 19:38Posty: 43 Re: rozmowa duchowa. Pomocy ! Cześć. Opowiem Ci swój przykład. Nie należę do nieśmiałych i kiedy pojawił się u mnie problem wizji w czasie modlitw różańcowych (przy rozważaniu danej tajemnicy widziałam ruchome wydarzenia z życia Jezusa) a po jakimś czasie - też w kontakcie z Bogiem, np. przy czytaniu Pisma Świętego - zaczęłam odczuwać bliskość Ducha Świętego, który tłumaczył mi myśli Jezusa i tajemnice Boże zawarte w danym fragmencie Ewangelii. Był to natychmiastowy zwrot w moim myśleniu i nakierowanie się na sprawy Boże. Nie chcę długo o tym opowiadać, ale im więcej się modliłam, tym Bóg "przejmował" moje życie. Teraz codziennie przyjmuję Komunię świętą i dużo się modlę, a Bóg już traktuje mnie jako swoje "narzędzie" do wykonywania Jego poleceń. Kiedy początkowo nie wiedziałam dlaczego w moim życiu dzieją się takie zjawiska - zaczęłam prosić spowiedników o pomoc, o wyjaśnienie skąd u mnie zachodzą takie wydarzenia wcześniej mi nie znane. Nikt z księży nie chciał ze mną rozmawiać, ani przy konfesjonale, ani po spowiedzi świętej, kiedy prosiłam księdza, że przyniosę mu zeszyty, w których mam zapisane różne wydarzenia, które dyktuje mi osoba przedstawiająca się, że jest Duchem Świętym. Żaden ksiądz nie chciał ode mnie tych zeszytów (bardzo starannie prowadzonych), spowiednicy gdy za długo opowiadałam o swoim problemie spoglądali na zegarek dając do zrozumienia, że nie mają czasu. Duch Święty, gdy Mu mówiłam, że nikt nie chce mnie wysłuchać, kierował mnie do innych księży, nawet do egzorcystów i żaden mi też nie chciał pomóc. Każdy miał wytłumaczenie, że albo to nie jego rejon, albo innymi względami. Kiedyś o swoim problemie napisałam na blogu księdza, że widzę w modlitwach Matkę Bożą i inne obrazy z życia Jej i Pana Jezusa. Ksiądz, który prowadzi blog na Onecie poprosił żebym do niego napisała. Więc tak zrobiłam, on odpisał mi, że jeśli uważam się za osobę o nadprzyrodzonych zdolnościach to powinnam udać się do swojej parafii i zgłosić swoje wizje by je powszechnie uznano - po prostu mnie wyśmiał. Po każdej prośbie o pomoc - doznawałam upokorzenia. Na koniec zabrał Głos Duch Święty i powiedział, że wobec tego, że nikt nie chce mi udzielić pomocy, nie chce mnie prowadzić jako spowiednik, to On będzie mnie prowadził. Upłynęło już kilka lat, co miesiąc spowiadam się u księży mówiąc im o błahostkach, a Duch Święty mnie sam prowadzi, czyli rozwijam się duchowo pod okiem prawdziwego Boga. Więc, jeśli Twój problem jest natury duchowej, to po spowiedzi i Komunii świętej opowiedz Panu Jezusowi o swoim problemie a On Cię pokieruje. Pt sie 02, 2013 8:27 Madzia0603 Dołączył(a): N lip 14, 2013 21:03Posty: 4 Re: rozmowa duchowa. Pomocy ! olbracht_albertowski - dziękuję za odpowiedź, chyba tak właśnie zrobię uczennica6 - wooow dzięki,że chciało ci się tak rozpisywać ! To jest na prawdę bardzo ciekawe co piszesz. + tylko właśnie jak już pisałam : coraz częściej zastanawiam się czy faktycznie jest to problem dla księdza czy po prostu zostawić to dla siebie. Jeżeli jest ktoś chętny pomóc mi w tym aspekcie tej sprawy to zapraszam do prywatnej konwersacji, byłabym ogromnie wdzięczna. Pt sie 02, 2013 12:27 ZycieJestPiekne Dołączył(a): Cz lut 17, 2011 15:56Posty: 162 Re: rozmowa duchowa. Pomocy ! ja proponowałabym porozmawiać o tym problemie w ramach spowiedzi. chyba będzie tak najprościej. a co do takich rozmów w 4oczy - radzę rozwagę. _________________"Bóg zawsze nad nami czuwa, i znajduje rozwiązanie, tam gdzie ludzki umysł już go nie widzi." św. Faustyna Kowalska Pt sie 02, 2013 14:09 Madzia0603 Dołączył(a): N lip 14, 2013 21:03Posty: 4 Re: rozmowa duchowa. Pomocy ! ZycieJestPiekne napisał(a):ja proponowałabym porozmawiać o tym problemie w ramach spowiedzi. chyba będzie tak najprościej. a co do takich rozmów w 4oczy - radzę rozwagę. Dziękuję za tę odpowiedź. + "Radzę rozwagę" ? proszę o rozwinięcie myśli Pt sie 02, 2013 23:26 ZycieJestPiekne Dołączył(a): Cz lut 17, 2011 15:56Posty: 162 Re: rozmowa duchowa. Pomocy ! Madzia0603 napisał(a):ZycieJestPiekne napisał(a):ja proponowałabym porozmawiać o tym problemie w ramach spowiedzi. chyba będzie tak najprościej. a co do takich rozmów w 4oczy - radzę rozwagę. Dziękuję za tę odpowiedź. + "Radzę rozwagę" ? proszę o rozwinięcie myśli ksiądz to też człowiek i nie ma się gwarancji gdy po rozmowie w 4oczy to o czym się rozmawia nie pójdzie dalej w obieg. a tak spowiedź to zawsze obowiązuje tajemnica. poprostu z własnego doświadczenia nie specjalnie polecam rozmowy w 4oczy. ale to będzie i tak Twoja decyzja. _________________"Bóg zawsze nad nami czuwa, i znajduje rozwiązanie, tam gdzie ludzki umysł już go nie widzi." św. Faustyna Kowalska So sie 03, 2013 9:21 Madzia0603 Dołączył(a): N lip 14, 2013 21:03Posty: 4 Re: rozmowa duchowa. Pomocy ! ZycieJestPiekne napisał(a):Madzia0603 napisał(a):ZycieJestPiekne napisał(a):ja proponowałabym porozmawiać o tym problemie w ramach spowiedzi. chyba będzie tak najprościej. a co do takich rozmów w 4oczy - radzę rozwagę. Dziękuję za tę odpowiedź. + "Radzę rozwagę" ? proszę o rozwinięcie myśli ksiądz to też człowiek i nie ma się gwarancji gdy po rozmowie w 4oczy to o czym się rozmawia nie pójdzie dalej w obieg. a tak spowiedź to zawsze obowiązuje tajemnica. poprostu z własnego doświadczenia nie specjalnie polecam rozmowy w 4oczy. ale to będzie i tak Twoja Dziękuję za wyjaśnienie. Piszesz,że z własnego doświadczenia nie polecasz rozmowy w 4 oczy. Mam nadzieję,że w moim wypadku tak nie będzie. Pozdrawiam So sie 03, 2013 13:25 ZycieJestPiekne Dołączył(a): Cz lut 17, 2011 15:56Posty: 162 Re: rozmowa duchowa. Pomocy ! życie bywa takie że trafia się na różne osoby i poprostu nie każdemu warto ufać, mieć dystans aby się nie przejechać. rozwaga w poszukiwaniach i modlitwa to najlepsze lekarstwo. a jeśli chcesz zawsze możesz napisać na gg 11442361 _________________"Bóg zawsze nad nami czuwa, i znajduje rozwiązanie, tam gdzie ludzki umysł już go nie widzi." św. Faustyna Kowalska So sie 03, 2013 14:07 Wyświetl posty nie starsze niż: Sortuj wg Strona 1 z 1 [ Posty: 9 ] Nie możesz rozpoczynać nowych wątkówNie możesz odpowiadać w wątkachNie możesz edytować swoich postówNie możesz usuwać swoich postówNie możesz dodawać załączników chcesz duchowej pomocy - nie zwlekaj. Kapłani z Pogotowia Duchowego wysłuchają przez telefon każdego, kogo trapią zgryzoty i problemy. Wszystko zaczęło się od pewnego wpisu na Facebooku. Ojciec Benedykt Pączka otrzymał komentarz na swoim profilu od pewnego chłopaka, który napisał, że chce popełnić samobójstwo. - Odpisałem mu, aby podał mi swój numer telefonu, a ja do niego zadzwonię – opowiada o. Pączka, pomysłodawca i jeden z inicjatorów Pogotowia Duchowego – Udało mi się z nim skontaktować i przekonać do zmiany decyzji. Dzięki tej historii, ojciec Benedykt Pączka wpadł na pomysł, by uruchomić telefon na który mogą dzwonić Od dawna miałem pomysł, by jako kapłan być dostępny dla wiernych przez cały czas – dodaje o. przez całą dobęTak właśnie w maju 2012 roku powstało Pogotowie Duchowe. Inicjatywa skupia obecnie 48 księży i zakonników, którzy - pełniąc dyżury - są dostępni pod telefonem przez cały tydzień 24 godziny na dobę. Zadzwonić może każdy, kto czuje potrzebę rozmowy z księdzem lub ma problem i potrzebuje porady. Jeśli ktoś nie ma odwagi rozmawiać, wystarczy wysłać sms-a. Na pewno ktoś go wysłucha. Aby porozmawiać z księdzem, wystarczy wejść na stronę internetową na której podane są numery telefonów oraz dni i godziny, w których kapłani pełnią dyżur. Przy każdym nazwisku świeci się lampka, która informuje czy dany ksiądz jest obecnie dostępny. Zielony kolor oznacza, że kapłan jest do dyspozycji i możemy do niego nie masz odwagi, wyślij smsaKażdy duchowny na swoim dyżurze odbiera od kilku do kilkunastu telefonów. - Zazwyczaj rozmowa trwa 5-10 minut, jednak zdarzają się sytuację, że telefon trwa ponad godzinę – mówi o. Krzysztof Brzozowski, pełniący telefoniczne dyżury również dla Polaków mieszkających w zwracają się do księży w różnych sprawach. Często zdarzają się proste Pewnego razu zadzwonił do mnie młody ministrant, który regularnie gra w piłkę. Zapytał się czy to wielki grzech, bo przez rozgrywany mecz spóźnił się na mszę – opowiada o. wsparcieJednak wiele osób dzwoni do duchownych w poważniejszych sprawach. Pomocy szukają osoby ze złamanym sercem, pokłóceni małżonkowie, a także zgwałcone kobiety czy osoby chcące popełnić Jeden z najtrudniejszych telefonów jaki odebrałem, zadzwonił około rok temu. Młoda kobieta została zgwałcona przez ojca, a następnie brutalnie pobita. Dzwoniłem do niej kilka razy, oferowałem pomoc specjalistów, jednak nie chciała skorzystać – mówi o. Trudne rozmowy, przed którymi musimy czasem stanąć są wliczone w powołanie. Trzeba mieć odporność psychiczną, ale też wiedzę i doświadczenie – tłumaczy o. Brzozowski. Dlatego, też księża i zakonnicy skupieni w Pogotowiu Duchowym ciągle szkolą się i udoskonalają swoje umiejętności, również przy współpracy z doświadczonymi psychologami oraz ofertyMateriały promocyjne partnera Mówią, że kapłan powinien być jak Tesco - siedem dni w tygodniu i 24 godziny na dobę otwarty dla ludzi. Poznaj kulisy posługiwania księży, którzy właśnie tacy są. "Jesteśmy kapłanami Kościoła Rzymsko-katolickiego. Chcemy być dla Ciebie 7 dni w tygodniu przez 24h na dobę. Możesz dzwonić w każdej chwili, którą uznasz za stosowną. Porozmawiamy o tym co Cię trapi i jak tylko będziemy mogli podpowiemy co możesz zrobić..." Między innymi oni czekają na Twój telefon: >> Przeczytaj też nasz komentarz: Nie tacy księża straszni Gdybym był człowiekiem niewierzącym i swoją wiedzę o Kościele i księżach czerpał tylko z takiego "Newsweeka", doszedłbym do wniosku, że cała ta religia to jedna wielka ściema i marnowanie czasu. Chciałbym przedstawić kilku z księży, których poznałem w ciągu ostatnich miesięcy. Podejrzewam, że nie znajdziemy ich na okładce żadnego z największych tygodników, no może ewentualnie w "Gościu" | Cały komentarz tutaj. Jeśli potrzebujesz napisać, skorzystaj z naszego maila: pogotowieduchowe@ bądź profilu na Facebook-u i cierpliwie czekaj na odpowiedź. Z racji dużej liczby piszących i ciężaru poruszanych spraw, odpowiedź przyjdzie najwcześniej po tygodniu, niekiedy nawet i później. Na pewno każda osoba otrzyma odpowiedź. Wszystkie informacje i numery telefonu znajdziesz na stronie Tworzymy dla Ciebie Tu możesz nas wesprzeć.

rozmowa duchowa z księdzem